czwartek, 24 października 2019

Rejs 2019 - etap trzeci - Narew

Skansen w Nowogrodzie

   Narew - rzeka długości 484 km, my mamy do przepłynięcia 178 km, z czego kilkanaście to Zalew Zegrzyński, a ostatnie 17 zamienimy na Kanał Żerański. Przeznaczyliśmy na to 3 dni.


dzień 7 - 21.06
   Wpłynęliśmy na Narew w Nowogrodzie. Na tablicy 178 kilometr, jak się później okazało kilometry
Wieczorna mgiełką spowodowana spadkiem temperatury
oznaczone są malejąco. Nad rzeką ładny skansen - wejście od drugiej strony czyli od góry - zrezygnowaliśmy ze zwiedzania.
   Pierwsze wrażenie na Narwi pozytywne. Szeroko, głęboko i wolno płynąca rzeka - sielanka. Zauroczenie nie trwało jednak zbyt długo. Zgasło po pierwszym zahaczeniu o kamienie, na które nic nie wskazywało.
   Na piątkowe zakupy zatrzymaliśmy się w Laskowcu za ostrym zakrętem w prawo. Do sklepu parę kroków, więc poszedłem drugi raz po zapas browarów.
   Ruszyliśmy dalej. Przed nami elektrownia w Ostrołęce z progiem spiętrzającym. Próg podzielony jest na trzy części w poprzek rzeki a sygnalizacja świetlna pokazuje którą częścią trzeba płynąć. Opuszczona była skrajna lewa poduszka.
   Ostrołękę minęliśmy bez zatrzymania, bo wspólnie uzgodniliśmy że nie ma co tam szukać (przepraszamy za to Ostrołęczan).
   Na nocny postój stanęliśmy tym razem przy lesie za Ostrołęką na lewym brzegu w miejscu z małą infrastrukturą turystyczną w postaci wiaty i ławek przy ognisku. 140 kilometr, czyli dzisiaj 38 kilometrów Narwi, kilkanaście Pisy, razem ponad 50.

dzień 8 - 22.06
   Drugi dzień zmagań z Narwią. Rzeka płynie leniwie, przez co trudno ją przeczytać. Często
Na Mazury
uderzamy mieczem o jakieś twarde przeszkody, prawdopodobnie to kamienie. Boje trzeba omijać szerokim łukiem żeby bezpiecznie przepłynąć. Do tego mnóstwo wędkarzy, a wśród nich tacy, co wyrzucają żyłkę przez całą szerokość rzeki i mają pretensje że się zahacza.
   Spotkaliśmy pierwszą łódź kierującą się na Mazury, potem jeszcze dwa jachty i jedną nietypową, bo odkrytą z materacem na dachu - dopytywali się, czy przejdą Pisą?
   W miejscowości Różan chcemy się zatrzymać na zakupy. Musimy przepłynąć pod jednym z nielicznych mostów a płyniemy z postawionym masztem. Oceniliśmy że przejdziemy ale w ostatniej chwili zobaczyliśmy przed samym mostem druty energetyczne dużo niżej niż sam most. Za późno na jakąkolwiek reakcję. Zahaczyliśmy samym topem masztu i drut się prześlizgnął. Na szczęście nie był pod napięciem, no ale zero jakichkolwiek oznaczeń. Miasteczko zupełnie odcięte od Narwi. Trzeba się przedzierać przez błoto i krzaki żeby dotrzeć do ulicy, o braku nabrzeża nie wspominając.
   Dziś sobota i noc świętojańska. Nad rzeką mijamy kilka lokalnych imprez z tej okazji. Na noc stanęliśmy w miejscowości Zambski Kościelne. Tutaj również impreza, nieco powyżej naszego biwaku, ale my mamy swoje ognisko - jak zwykle zresztą. Do ujścia 80 km, dziś przepłynęliśmy 60.

dzień 9 - 23.06
   Niedziela - ostatni dzień długiego weekendu.
Malownicza odnoga Narwi w Pułtusku
   Koło południa dopłynęliśmy do Pułtuska. Do miasta można wpłynąć odnogą Narwi i tak też zrobiliśmy. Skręciliśmy za kładką w prawo, minęliśmy otwarte wrota i zacumowaliśmy przy kamieniczkach. Pułtusk to nie Różan, jest dobrze wkomponowany w Narew. Pływa sporo kajaków i rowerków. Krótki spacer na lody i piwo po ładnym miasteczku i płyniemy dalej. Chciałem wypłynąć inną drogą robiąc pętlę pułtuską, ale okazało się że,  te wrota są zamknięte. Trzeba było zawrócić. Drugi postój zaliczyliśmy przy moście. Potrzebowaliśmy uzupełnić paliwo a stąd blisko na stację.
   Dalszy spływ jest łatwiejszy. Jest głębiej bo sięga tu piętrzenie Zegrza. Praktycznie bez mielizn, za to z każdym kilometrem, jest coraz więcej motorówek i skuterów. Kumulacja tego niemiłego zjawiska następuje na Zalewie Zegrzyńskim. Szkoda że nie płyniemy tędy dzień później, byłby spokój.
   Umówiliśmy się z Tomkiem (Pticą) i Agą w Serocku. Mają do nas dołączyć na jeden dzień. Przybiliśmy do przystani tuż za mostem. Obiad w smażalni ryb. To odwleczona rybka z jeziora Szymon na Mazurach.
   W kierunku Nieporętu wystartowaliśmy na żaglach z czteroosobową załogą. Było z wiatrem ale bardzo słabym. Żeglowanie utrudniały fale od motorówek. Dopłynęliśmy do Zegrza około dwudziestej. Aga została wsadzona do taksówki, żeby dojechać do samochodu pozostawionego w Serocku, a reszta towarzystwa zajęła się wieczornymi zajęciami. Tym razem ogniska nie rozpaliliśmy. Drugi i ostatni raz w tym rejsie. Za noc w Wojskowym Klubie Sportowym zapłaciliśmy 35 zł a nasz dzisiejszy dystans to 50 km.

dzień 10 - 24.06
Na śluzie Tillingera
   Rankiem zero wiatru, więc do razu płyniemy na silniku. Do kanału Żerańskiego tylko 4 km. Sam kanał liczy sobie 17 kilometrów, nudnych prostych kilometrów. Na pierwszym moście Na Rzaqa narobił gołąb. To pewnie z powodu Pticy na pokładzie. Na końcu kanału śluza Tadeusza Tillingera. Ciekawostką jest że może piętrzyć wodę zarówno od strony kanału Żerańskiego jak i od strony Wisły. Zanim pokonaliśmy śluzę poszliśmy na zakupy do hipermarketu Auchan na ul. Modlińską. Zdecydowanie za duża powierzchnia, jak na nasze potrzeby.

   Zaraz za śluzą wyjście na Wisłę, ale to już kolejny etap.

Podsumowanie
   Narew ma dosyć wolny prąd, przez co utrudnione jest czytanie wody a w konsekwencji gorsza nawigacja. Porównując z Wisłą jest oczywiście węższa i nie ma praktycznie piaszczystych łach a woda bardziej przejrzysta. Częściej też można zahaczyć o twarde przeszkody pod linią wody, natomiast na Wiśle ląduje się łagodnie na piasku. Mimo wszystko jest ładna i ciekawa. Opis oczywiście dotyczy odcinka którym płynęliśmy.
   Zalew Zegrzyński opanowany przez motorowodniaków. Bardzo mało żaglówek na wodzie a byłoby gdzie pożeglować blisko Warszawy.

    

niedziela, 6 października 2019

Rejs 2019 - etap drugi - Pisa

   Długość - 80 km. W planach mamy na pokonanie Pisy dwa dni.
   W Wikipedii napisali że, jest to jedyna rzeka w tej części Europy płynąca na całej długości w kierunku południowym. W rzeczywistości płynie we wszystkich kierunkach, gdyż jest bardzo pokręcona.
Pierwszy biwak na pisie

dzień 5 - 19.06
   Wypłynęliśmy z Pisza i po kilku kilometrach znaleźliśmy się w lesie. Zatrzymaliśmy się przy małej klimatycznej polance na lewym brzegu rzeki. Na kolacje obowiązkowo i tradycyjnie kiełbasa z ogniska i jeszcze w miarę zimne piwo z Piskiego sklepu.

dzień 6 - 20.06 
   Wystartowaliśmy około dziewiątej. Jak zwykle, nie udaje nam się zebrać wcześniej. Zazwyczaj jest to dziewiąta, czasami nawet dziesiąta, no ale jesteśmy na wczasach.
   Wszystko co czytałem o Pisie potwierdza się, a w zasadzie jedno - jest pokręcona jak chiński makaron. Na szczęście nie na tyle żeby, nasza skrócona płetwa nie dawała rady, bo na większych jednostkach czasami trzeba się wspomagać silnikiem przy skrętach. Z pagaja i skrzynki zrobiłem sobie podwyższone siedzenie, żeby mieć lepszą widoczność przed dziobem. Na zakrętach dosyć mocno nurt wynosi łódź na zewnątrz a nie można płynąć zbyt blisko wypukłego brzegu, ze względu na mielizny. Dodatkowym utrudnieniem są rośliny, które trzeba w miarę możliwości omijać.
   Grubo po południu zatrzymaliśmy się na obiad i kąpiel. Po obiedzie oddałem ster bratu, byłem zmęczony ciągłymi zakrętami. Biwak na lewym brzegu, przed  miejscowością Dobry Las . Okolica z wiejskim klimatem - głównie pastwiska. Przepłynęliśmy dzisiaj 55-60 km.
Krowy przy wodopoju

dzień 7 - 21.06
    Pozostało nam do przepłynięcia kilkanaście kilometrów Pisy, by zacząć kolejny etap - Narew.

Podsumowanie:
   Dwa dni na przepłynięcie rzeki w zupełności wystarczy, dałoby się nawet w jeden dzień ale sterowane jest wyczerpujące. Nurt o średniej szybkości. Trochę roślin które mogą się wkręcić w śrubę. Kilka razy uderzyliśmy mieczem opuszczonym na 20 cm. o jakieś twarde przeszkody. Na szlaku spotkaliśmy tylko kilku kajakarzy, żadnych jachtów ani motorówek poza wędkarskimi łódkami.
   W pierwszej części Pisa wije się przez las. W dwóch miejscach rozgałęzia się i trzeba wybrać odpowiednie koryto. Po wypłynięciu z lasu rzeka staje się nieco mniej zakręcona. W miejscowości Pudełko wraca do ostrego meandrowania i teren zmienia się na podmokły. Potem dominują pastwiska z krowami. Pod koniec szlaku rafa, na szczęście dobrze oznaczona ale trzeba uważać bo nurt momentami przyspiesza.