wtorek, 1 sierpnia 2017

Przyroda Wisły

   Wisła to jedna z najciekawszych i najładniejszych rzek w Europie. Zwłaszcza jej 400 kilometrowy odcinek od ujścia Sanu do Płocka, który nazywają dzikim, chociaż nie do końca jest to prawdą. Nawet na tym "dzikim" odcinku jest dużo ostróg, a raczej ich pozostałości. Charakter rzeki stwarza dogodne warunki dla wielu zwierząt oraz zwiększa możliwości samooczyszczania wody.
   Woda według naukowców, nie mieści się w żadnej klasie czystości na znacznym odcinku. My w czasie rejsu korzystaliśmy z kąpieli na całej długości rzeki, robią tak też inni spływowicze oraz lokalna społeczność. Jedynie w Warszawie i kilkadziesiąt kilometrów poniżej Wisła nie zachęcała do zanurzania się w jej nurt. Woda niesie beżowo-żółtą zawiesinę wypłukaną przez deszcz i podmywane brzegi wiślane. Wszystko to osiada w zbiorniku Włocławskim i zmienia się w przejrzystą wodę.
   Flora. W Wiśle nie ma praktycznie żadnej roślinności, ani pod wodą, ani na brzegach - żadnych szuwarów. Ułatwia to żeglugę na silniku - nie zatyka się chłodzenie, nic nie wkręca się w śrubę. No chyba że szmata która spadła z relingu i akurat natrafiła na śrubę, co nam się przydarzyło. Zupełnie inna sytuacja występuje na jeziorze Włocławskim. Tam jest dużo szuwarów i jeszcze więcej roślin podwodnych jak również grążeli. Brzegi Wisły porośnięte są głównie przez wierzbę i inne drzewa i krzewy liściaste, na dolnej Wiśle dochodzi sosna. Zaskakująco dużo jest piaszczystych łach na których często nic nie rośnie.
   Ssaki jakie zauważyliśmy nad Wisłą to: dzik, sarna, łoś, lis - nie licząc gospodarczych. Najbardziej liczne jednak okazały się bobry. Widać to po drewnie opałowym które pozyskiwaliśmy ze stert przyniesionych przez wodę. Zdecydowana większość to odgryzione i okorowane patyki wierzby a resztę stanowiły śmieci i inne gałęzie. Kilkukrotnie zaobserwowaliśmy nawet bobry wieczorową porą.
Bobry na płyciźnie podczas kolacji.
       Ptaki. Nie sposób wymienić wszystkich gatunków jakie można spotkać na rzece. Są tam między innymi: kaczki, łyski, perkozy, rybitwy, mewy, bieliki, gęsi, łabędzie, bociany i żurawie. Zaskoczeniem dla mnie była duża ilość czapli siwej, a rarytasem jaki spotkaliśmy był czarny bocian.
czapla siwa

czarny bocian

 

wtorek, 25 lipca 2017

Jak płynie się Wisłą

   Mimo niewielkiego doświadczenia w pływaniu rzekami, chciałbym przekazać to czego się dowiedziałem o Wiśle w ciągu tych dwóch tygodni rejsu.
   Mimo tego że ten rok jest dosyć zasobny w wodę w porównaniu z latami poprzednimi, dużym zaskoczeniem dla nas była głębokość wody, a w zasadzie jej płytkość. Bardzo szybko musieliśmy się nauczyć płynąć między mieliznami. Powszechnie wiadomo że płynąć należy pod brzegiem wklęsłym, ale nie zawsze taki schemat występuje. Czasami jest zupełnie inaczej.
  
Najczęściej występujący przypadek - płycizna na brzegu wypukłym.

Przykład płycizny na brzegu wklęsłym.
   A co kiedy mamy taką sytuacje:


   Wtedy oczywiście pomocne nam będą znaki nawigacyjne. Wisła jest dosyć dobrze oznakowana. Na górnym odcinku do ujścia Sanu stosowane są tyczki - prawe z wiechą, a po lewej białe. Poniżej Sanu zmieniają się w biało-czerwone po prawej i biało-zielone po lewej. Płynąc przy pomocy tyczek dobrze jest się trzymać możliwie blisko nich, to często zapewnia głębokość. Oprócz oznakowania trzeba stale obserwować wodę, brzegi i łachy. Na wodzie widać wiele - inaczej się zachowuje jak jest płytko, inaczej w głębokich miejscach z szybkim prądem, jeszcze inaczej przy podwodnych przeszkodach. Przy wysokim brzegu prawdopodobnie będzie głęboko. To samo dotyczy łach piasku ze stromym brzegiem.
Trzeba czasami zaufać wodzie, gdy zaczyna się przelewać na drugi brzeg, trzeba płynąć za nią. Dobrze jest to widoczne zwłaszcza w górnej Wiśle, gdzie wody jest jeszcze mało. Dno Wisły jest w zasadzie bezpieczne, bo tworzy go piasek. Wyjątek stanowią zniszczone ostrogi z ostrego kamienia, tam trzeba uważać, lecz dosyć łatwo je dostrzec poprzez zawirownia wody. Raz nam się zdarzyło nie zauważyć takiej ostrogi i przeszuraliśmy dnem po kamieniach. Poniżej Warszawy tyczki powoli są wypierane przez boje - wiadomo czerwone i zielone, a za Włocławkiem oznakowanie zmienia się na żółte krzyże które oznaczają miejsce zmiany brzegu rzeki. Na tym odcinku żegluga jest już o wiele prostsza.
   Niezbędnym wyposażeniem na łódce okazała się lornetka. Bez niej nie bylibyśmy w stanie wypatrzyć znaków nawigacyjnych. Przydatne okazało się też wiosło pychowe, które ograniczyło konieczność opuszczania jednostki w celu jej przepychania. Przydatna jest też dobra mapa. My użyliśmy tej: link
wydrukowanej na kartkach. No i oczywiście łódka, która nie może mieć zbyt dużego zanurzenia (moja ma 25 cm). Bardzo dobrym rozwiązanie w przypadku żaglówki jest, przycięta płetwa sterowa - najlepiej w 50% ( my mieliśmy w 30%). 
   Mam nadzieje że, te wskazówki będą choć trochę przydatne dla ludzi którzy pierwszy raz chcą spróbować spłynąć Wisłą. Szczerze do tego zachęcam, na pewno nie będziecie żałować.
 

wtorek, 18 lipca 2017

podsumowanie

   Kilka danych statystycznych ze spływu:
  • przepłynęliśmy 750 km z czego 725 Wisłą a 25 Nogatem
  • pokonaliśmy 4 śluzy z czego jeną dwukrotnie
  • nocowaliśmy 11 razy na dziko, raz w marinie i 5 razy u przyjaciół
  • spaliliśmy 36 litrów paliwa
  • utopiliśmy okulary i zestaw ze spławikiem
  • zgubiliśmy widełki do kiełbasy - szt 1 i słupek cumowniczy - 1 szt
  • zepsuliśmy śrubę napędową
  • dostaliśmy między innymi 5 litrów bimbru, 1 kg kiełbasy, dwa słoiki ogórków i żywą kurkę
  • zdobyliśmy doświadczenie, niesamowitą przygodę, satysfakcję, opaleniznę i dziurę w stopie
Mam nowe plany rejsowe, ale nie zdradzę jeszcze szczegółów. Tymczasem czekajcie na kolejne wpisy.

czwartek, 13 lipca 2017

dzień 18 - 2 lipca

   Trudno ten dzień nazwać dniem rejsu, ponieważ poruszaliśmy się po drogach. Wyciągnęliśmy łódkę ciągnikiem Miodka, wcześniej ściągając jego omegę. Potem podczepiliśmy ją pod dostawczaka. Rzaq prowadził i tak dotarliśmy do Siemian.
   Miodkowi należą się podziękowania za udostępnienie sprzętu.
   Na tym kończy się nasza przygoda z Wisłą, ale to jeszcze nie koniec bloga.
Dodaj napis

zdjęcia z dni 16 -18 

środa, 5 lipca 2017

dzień 17 - 1 lipca

dystans 1 km
postój na 23 km Nogatu




   Dzisiaj miało nastąpić wyciąganie jachtu z wody. Miodek znalazł miejsce slipowe, do którego przepłynęliśmy łódką. W tym celu pokonaliśmy śluzę Rakowiec drugi raz tym razem w górę rzeki. Niestety okazało się że nie ma w naszym zasięgu trzeźwego kierowcy. Musieliśmy akcję transportu przełożyć na dzień następny, co zaowocowało imprezką ogniskową pod dachem namiotu. Przy pomocy Zięcia Miodka, dla szerszego towarzystwa przywieźliśmy Rysia. Dodatkowo sprowadziliśmy jeszcze Mikołaja z zespołu Pabieda. I tak zakończyliśmy kolejny dzionek, wśród gitarowego koncertu jaki zaprezentował nam Ryszard.
Rzaq pracuje na traktorze u Miodka

zdjęcia z dni 16 -18 

dzień 16 - 30 czerwca

dystans - 11 km
postój na 24 km Nogatu - Malbork




   Po owocnej wizycie u Rysia, zaopatrzeni w trzy litry specjalnego alkoholu, popłynęliśmy pod Malborski Zamek. Po drodze śluza Szanowo. Zwiedzanie zamku odbyło się w szybkim tempie, przy pomocy wirtualnego przewodnika (cena 40 zł). Rzaq został w łajbie. Potem kolejna śluza Rakowiec i jesteśmy już u Miodków. Miodki mieszkają w sadzie jabłoni otoczonym siatką. Rozległego terenu bronią trzy psy. Na obiad dostaliśmy dziczyznę a dzień zakończyliśmy biesiadnie.
   Czekanie na otwarcie nieczynnej pochylni zmusiło nas do dłuższych pobytów u znajomych. Doszliśmy do wniosku że trzeba się transportować z Malborka drogą lądową.

zdjęcia z dni 16 - 18

poniedziałek, 3 lipca 2017

dzień 14 i 15 - 28-29 czewrwca

dystans 32 km
miejsce postoju na 13 km Nogatu



   Dzisiaj skończyliśmy z Wisłą na rzecz Nogatu. Zdecydowanie zmienił się krajobraz. Po przejściu przez śluzę w Białej Górze niewiele przepłynęliśmy. Na brzegu czekał już Bosonogi Rysiu. Po przedarciu się przez gęstwinę rzepakową, doszliśmy do wniosku że nie będziemy w stanie wrócić na łódkę, więc zostaliśmy dwa dni. Rysiu ugościł nas kociołkiem i kąpielą w basenie.
Kontuzjowane prawe stopy Rzaqa i Rysia
więcej zdjęć 

dzień 13 - 27 czerwca

dystans - 80 km
postój na 867 km



   Wypłynęliśmy około 10. Mimo prostego koryta rzeki, co chwilę trzeba zmieniać brzegi.
   W Korzeniewie przywitała nas ekipa z transparentem i szampanem. Okazało się że Cygan mieszka 15 km od miejsca cumowania. Zdecydowaliśmy się pojechać do niego na nocleg. W gospodarstwie trzymają kury, kaczki, psa, koty i gołębie. Mamy obiecaną jedną tygodniową kurkę o imieniu Dziunia.

więcej zdjęć

poniedziałek, 26 czerwca 2017

dzień 12 - 26 czerwca

dystans - 56 km
biwak na 767 km - za Bydgoszczą



   Rzaq wybrał sobie cel podróży - odwiedzenie jak największej liczby szpitali, tym razem w Wojewódzki Szpital Zespolony w Toruniu. Zatrzymaliśmy się na przystani. W czasie gdy Rzaq woził się taksówkami po szpitalach, ja odwiedziłem Toruńską starówkę. Zeżarłem tam największa porcję lodów w swoim długim życiu. Było to w Cukierni Lankiewicz, gdzie Trzy gałki miały objętość jakieś 800 ml. Jedna z nich jak na Toruń przystało miała smak piernikowy, Po załatwieniu wszystkich spaw, okazało się że jest już prawie czternasta, co nie przeszkodziło nam w zrobieniu limitu 50 km, zwłaszcza że obiad udało nam się ugotować i zjeść w biegu. Na tym odcinku płynie się już lekko i przyjemnie, chociaż krajobraz mniej ciekawy. Do jutra.


album z 11 i 12 dnia

dzień 11 - 25 czerwca

dystans - 53 km
miejsce biwaku na 731 km - Toruń


 
   Rano zatrzymaliśmy się we włocławskiej nowej marinie. Ciekawy obiekt, można nawet zacumować pod dachem. Bosman bardzo uczynny i zaangażowany, nie wziął nic za cumę i przestrzegł przed czyhającymi na nas zagrożeniami na trasie. Przed mariną odbywała się akurat jakaś akcja rowerowa Polskiego Radia z udziałem Tadeusza Mytnika. Rzaq pojechał taksówką do szpitala ale nic nie załatwił (niedziela) i zaraz wrócił. Ja w tym czasie rozejrzałem się po mieście, co wywołało u mnie mieszane uczucia.
   Wyszliśmy z portu koło południa. Po drodze spotkaliśmy samotnego żeglarza na stylizowane na starą żaglówce, który zaproponował zatrzymać się w Ciechocinku przy sezonowym lokalu kategorii czwartej, co uczyniliśmy. Panowała tam luzacka atmosfera wspomagana browarkami. Zjedliśmy tam obiad z własnych zapasów i popłynęliśmy ku Toruniowi.

przystań we Włocławku
album z 11 i 12 dnia

sobota, 24 czerwca 2017

dzień 10 - 24 czerwca

dystans - 43 km
biwak na 678 km



   Dziś wyszliśmy na szerokie wody zalewu Włocławskiego. Rzaq całe jezioro przeleżał na koi, z powodu bolącej stopy i innych dolegliwości. Z tego powodu wybraliśmy rejs na silniku. Na zalewie bardzo duża fala, dlatego płynąłem lewym brzegiem, za wyznaczonym szlakiem żeglugi - tam trochę mniej bujało. Na zalewie dużo ptactwa: łabędzie, perkozy, łyski, czaple, bieliki, kormorany, mewy, kaczki i jeszcze coś. Zbiornik wodny miejscami płytki, zdarzają się wielkie kłody na środku jeziora.
   Do zapory dopłynęliśmy o osiemnastej. Okazało się że śluzowanie będzie o godzinie 20.00. Rzaq zmobilizował się żeby mi pomóc przy śluzowaniu. Opowieści o tym jak trudno się przechodzi przez śluzę we Włocławku można przenieść do działu fikcji.  15 metrów różnicy poziomów robi wrażenie, ale wszystko odbywa się bardzo spokojnie.
   Na noc stanęliśmy na dziko we Włocławku. Jak zwykle szybkie ognisko z kiełbaskami i do spania.
 
W śluzie Włocławek
fotki dzień 9 i 10

piątek, 23 czerwca 2017

dzień 9 - 23 czerwca

dystans - 54 km
nocleg w marinie w Płocku - 635 km




   W nocy zaczął padać nieoczekiwany deszcz i padał tak do rana. Rzaqa stopa coraz bardziej boli. Postanawiamy popłynąć do Płocka bo tam jest szpital. W okolicy Płocka była wysoka fala. Brocha bujała się jak na morzu. Zatrzymaliśmy się na przystani, gdzie uczynni ludzie zawieźli nas do szpitala - dwa rzuty beretem. W szpitalu Rzaqowi udzielono pomocy medycznej w formie zaopatrzenia rany, zastrzyku przeciwko tężcowi i recepty na antybiotyk. ]
krowy na wyspie
fotki dzień 9 i 10 

dzień 8 - 22 czerwca

dystans - 66 km
biwak na 561 kilometrze - Czerwińsk



   Po wizycie w stolicy ruszyliśmy dalej. Dzisiaj Rzaq zapragnął pojeździć na rowerze w Kampinosie. Wyskakując z łódki pod mostem w Nowym Dworze Mazowieckim nieszczęśliwie  natrafił  na zaostrzony pręt, który wbił mu się głęboko w stopę. Po zaopatrzeniu rany pojechał na rowerze przez puszczę. Ja w tym czasie płynąłem dalej sam. Spotkaliśmy się na przeciwko Czerwińska. Na biwak przenieśliśmy się nieco dalej, na wyspę.
bROCHa w Warszawie
więcej zdjęć

środa, 21 czerwca 2017

dzień 7 - 21 czerwca

dystans - 25 km
biwak na 515 km - Warszawa
czas płynięcia 2.5
zużycie paliwa 1 l



   Dzisiejszy dzień był zaplanowany lajtowo bo mieliśmy się spotkać ze znajomymi w Warszawie. Zaczęło się od zniszczenia śruby. Zerwaliśmy częściowo klin a druga jego część zmasakrowała gniazdo śruby. Rzaq dokonał prowizorycznej naprawy i jakoś na małych obrotach dopłynęliśmy do Warszawy, gdzie dokupiliśmy nową śrubę.
   Po spędzeniu czasu z przyjaciółmi na nowym bulwarze przy pizzy i piwie przepłynęliśmy na drugi bardziej dziki Praski brzeg gdzie palimy tradycyjnie ognisko.

więcej zdjęć

wtorek, 20 czerwca 2017

dzień 6 - 20 czerwca

dystans - 54 km
biwak na 490 km - Otwock
czas płynięcia 6 h
zużycie paliwa - 2.5 l



   Dzisiaj pierwszy raz użyliśmy roweru, i to dwa razy. Powodem była potrzeba zakupów.
   Poza tym dzień jak co dzień - kiełbaska, ognisko, dziewczynki i drinki.


pełna relacja fotograficzna

poniedziałek, 19 czerwca 2017

dzień 5 - 19 czerwca

dystans - 69 km
biwak na 436 km
czas płynięcia - 8 godzin
zużycie paliwa - 3 l




   Dzisiaj głównym zadaniem było przejście przez Elektrownie Kozienice, co okazało się dosyć proste, po tym jak wyjaśnił nam wszystko przez telefon człowiek z elektrowni. Jest wystarczająca ilość wody, żeby normalnie przepłynąć.
   Dzisiaj Tomasz sterował a Rzaq pełnił obowiązki nawigatora. Taki układ nam się najlepiej sprawdza. Trzeba dokładnie obserwować punkty nawigacyjne przez lornetkę, bo są coraz większe przestrzenie. Za to jest też coraz ciekawiej widokowo.
   Na biwak zatrzymaliśmy się w miejscowości żadnej (patrz mapka). Do jutra mili czytacze.

Przerwa na obiad



Elektrownia Kozienice
więcej zdjęć z tego dnia




niedziela, 18 czerwca 2017

dzień 4 - 18 czerwca

   dystans - 69 km
   biwak na 367 km
   czas płynięcia 8 h
   zużyte paliwo 3,5 l

   Powoli nabieramy wprawy w żegludze rzecznej. Idzie na coraz lepiej ale, nawigacja tyczkowa wyprowadziła nas na manowce. Przepychanie łódki z powrotem pod prąd nie wchodziło w grę, więc metodą organoleptyczną szukaliśmy głębszych miejsc zostawiając łódkę w samopas. Prawie się udało, ale na ostatnich dziesięciu metrach musieliśmy się przekopywać robiąc przejście północno-wschodnie.
   W Kazimierzu trochę lepiej niż w Sandomierzu, ale i tak tłumy niedzielnych turystów. Też pełno meleksów, ale przynajmniej mniej kiczowatych. Obiadokolacja plus dwa piwka.
   Na biwak wylądowaliśmy w zacisznej zatoczce, niestety zamieszkałej już przez komary, przez co zamiast przy ognisku siedzimy w łajbie.

melioracja Wisły przez Buraczków


Kazimierz Dolny


biwak w Annoplu

więcej zdjęć

sobota, 17 czerwca 2017

dzień 3 - 17 czerwca



dystans 53 km
miejsce biwaku - Annopol - 298 km
czas płynięcia - 6,5 godziny
zużycie paliwa - 2,5 l



   Dzisiaj odwiedziliśmy Sandomierz. Port całkiem sympatyczny. Poznaliśmy żeglarza wiślanego Wojtka, który nie na żarty wystraszył nas ścianką Larsena postawioną w poprzek Wisły Przez Elektrownie Kozienice.
    Na starym mieście masa jarmarcznych stoisk, meleksów i tłumy turystów. Ojciec Mateusz zepsuł Sandomierz.
   Żegluga Wisłą przypomina bieg na orientacje połączoną ze slalomem specjalnym. Trzeba obserwować bacznie tyczki nawigacyjne przez lornetkę.
   Dzisiaj tradycyjnego ogniska z kiełbaskami nie będzie ponieważ pada deszcz.

Sandomierz



album ze zdjęciami
 

piątek, 16 czerwca 2017

dzień 2 - 16 czerwca

   dystans 55 km
   miejsce biwaku - Baranów Sandomierski - 245 km
   czas płynięcia 7 h
   zużycie paliwa 2 l
 
   Dzisiaj znów kilkukrotne przepychanie bROCHy (tylko bez skojarzeń). Widzieliśmy pierwszych kajakarzy. Obozowali trochę niżej niż my.
   Elektrownia Połaniec wyglądała dość przerażająco z pozycji rzeki. Na szczęście próg spiętrzający którego się trochę obawialiśmy był opuszczony na dno.
   Postój obiadowy przedłużył się z powodu deszczu, co spowodowało zmniejszenie zasobów alkoholu w bakistach.
   Na nocleg stanęliśmy w podobnym miejscu jak wczoraj, czyli bardzo dużo piachu.
   Kończę na dzisiaj bo krople wody z deszczu pokrywają mojego laptopa.
biwak nr. 2

Tak często wygląda na środku rzeki

więcej zdjęć

czwartek, 15 czerwca 2017

dzień 1 - 15 czerwca

dystans 29 km
biwak na 190 km
czas żeglugi 4h
zużycie paliwa 1.0 l

   Wodowanie odbyło się na 161 kilometrze w Opatowcu (60 km). Okazało się że nie była to taka prosta sprawa. Na szczęście pojechała z nami spora ekipa Buraczków. Betonowy zjazd dla promu był zbyt stromy i zdecydowaliśmy się na wodowanie obok przez grząski i nierówny grunt metodą ręczną czyli pchania i trzymania na linach. Jakimś cudem się udało. Potem pizza w Starym Młynie i  tak się okazało że wypłynęliśmy o 15.00.
   Wisła zaskoczyła nas dużą ilością mielizn oraz kłodami i kamieniami tuż pod powierzchnią wody. Dwa razy zmuszeni byliśmy do opuszczenia jachtu w celu przepchania go przez mieliznę. Raz doszło do groźnego kontaktu z pieńkiem gdy akurat ustawiliśmy się bokiem do kierunku nurtu po awaryjnej zmianie kursu spowodowanej zahaczeniem o kamienie. Na szczęście nie powstała dziura w burcie.
    Nie spotkaliśmy żadnej żeglugi, tylko dwie łódki z wędkarzami których notabene było wielu na brzegach. Niektórzy nawet pomagali nam informując o mieliznach.
   Zatrzymaliśmy się wielkiej łasze pisku która jest wyspą. Nie obyło się bez ogniska i kiełbaski. Jest cudownie ale dokuczają nam komary.


pełny album

wtorek, 13 czerwca 2017

Colonel

   We współczesnym świecie wszystkie wyprawy mają swoich sponsorów. My też mamy sponsora z prawdziwego zdarzenia.


poniedziałek, 12 czerwca 2017

miejsce startu

15 czerwca startujemy. Okazało się że w Złotnikach nie ma szansy na wodowanie z uwagi na zamulony i zastawiony statkami port. Są dwie możliwe lokalizacje wodowania łódki. Pierwsza na wysokości Koszyc przy moście a druga w Opatowcu przy promie. Obie daleko (50-60 km), no ale sorry taki mamy klimat żeglugowy w Polsce.

piątek, 2 czerwca 2017

Już niedługo

Pozostało dwa tygodnie do rejsu. Prawdopodobny start w Złotnikach pod Igołomią 16 czerwca. Na przejście przez śluzę w Przewozie marne szanse. bROCHa zwarła się w sobie i czeka.

W łódce zostało zrobione wszystko co było zaplanowane.




wtorek, 16 maja 2017

Śluza w Przewozie

Śluza w Przewozie poniżej Krakowa.
Zdjęcia z sierpnia 2016 i maja 2017. Teraz brakuje kilkadziesiąt centymetrów żeby przepłynąć.
sierpień 2016

maj 2017
sierpień 2016

maj 2017